Po wczorajszej pierwszej burzy, rano zaświeciło słonko, ale nadal wiał silny, mroźny wiatr.
Po południu niestety znowu świat zrobił się szary i trzeba się ratować sztucznym światłem.
Udało mi się jednak wcześniej zrobić kilka zdjęć haftu , który aktualnie wyszywam.
Jest to pamiątka I Komunii wg wzoru z czasopisma Igłą Malowane nr 2.2016. Już w ubiegłym roku zrobiłam taką samą, można ją zobaczyć tutaj.
Do wczoraj wyhaftowałam wszystko oprócz konturów oraz napisu, które postanowiłam zrobić po wypraniu i wyprasowaniu haftu, na którym zaznaczyłam dziesiątki miękkim ołówkiem ( jak zwykle z resztą). I zonk.... ślady po ołówku zostały. Moczyłam w proszku, moczyłam w odplamiaczu i nadal niektóre ślady zostały.
Haftuję na aidzie Zweigart 18 ct jedną nitką muliny Anchor . Z przygodami... Po pierwsze - przycięłam kanwę do wielkości haftu, zamiast haftu z odpowiednim dodatkiem. Dotarło to do mnie, jak już miałam wyhaftowany kielich i lilię. Dlatego, za zgodą znajomej zrezygnowałam z haftowania ozdobnej ramki. Po praniu okazało się, że zaznaczone miękkim ołówkiem ( jak zawsze) dziesiątki na kanwie są nadal widoczne. Moczyłam w środku odplamiającym, ślady nadal widoczne, mimo intensywnego pocierania, co na pewno zaszkodziło mulinie. Jakby tego mało, to śladu po składaniu tkaniny nie udało się rozprasować nawet na mokro. Nic tylko się zastrzelić........... Jest czas, powinnam zacząć od nowa. Ten haft jednak skończę i jeszcze raz spróbuję wyprać. Gdyby to była biała aida, nie byłoby problemu - wygotowałabym z proszkiem do koloru, tej kolorowej boję się tak potraktować.
Tutaj widać realne kolory haftu, na pozostałych zdjęciach w beże bardziej wpadają.
Próbnie wpasowałam haft w dwie ramki o wymiarze 20 x 15 cm, ta z lewej w ecru, z prawej biała. To tanie plastikowe ramki kupione w Pepco. Chciałam tylko zobaczyć, jak to wygląda, bo muszę jakoś fragmenty haftowanej ramki z oryginalnego wzoru wkomponować. Z lewej strony tkanina jest tak bardzo przegnieciona, że w żaden sposób nie mogę jej rozprasować i to moja ulubiona aida z Zweigartu.
Wracam do mojego pechowego haftu, może uda się go uratować.
Ps. Nie wiem, dlaczego taki odstęp, przy edytowaniu go nie widać :(
Życzę Wam prawdziwie wiosennej pogody ducha i pozdrawiam serdecznie.
Piękny jest ten haft, więc mam nadzieję, że go uratujesz. Choć tak szczerze, to ja tych ołówkowych kratek nie widzę. Zagniecenie jest, ale ostatnio widziałam takie rady, żeby krochmalem posmarować zagniecenie, lekko wysuszyć i przez szmatkę prasować. Trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńJa tylko krzyżyk robię, nie znaczę całych dziesiątek. Widać w kielichu, ale tam mi pasuje zrobić krzyż, w hostii i w kilku miejscach bez haftu. Ja prasowałam to zagniecenie na mokro więcej razy. Muszę jakoś zahaftować, we wzorze jest ramka haftowana :)
UsuńDziękuję Violka i pozdrawiam ciepło.
Kiedyś też użyłam ołówka, tylko że ja zrobiłam całe kratki. I też nie dało się go sprać, ale udało mi sie haft uratować, tylko od tego czasu nie używam już ołówka.
OdpowiedzUsuńKratek nie widzę, a z zagnieceniem na pewno Sobie poradzisz. Może płyn do zmiększania tkanin, by pomógł?
Pozdrawiam cieplutko:-)
Ja się sparzyłam mazakiem spieralnym, który został na kanwie Z DMC w kolorze ecru.
UsuńZnikający pojawiał się po czasie, miękkim ołówkiem znaczę sobie prawie zawsze i nie było problemu.
Pech mnie dopadł potrójny, akurat przy hafcie nie moim. Szkoda słów, a ja musiałam się pożalić, dlatego ten post :(
Pozdrawiam ciepło w pierwszy dzień wiosny,bo za oknem paskudnie.
Piękne!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, ale na razie haft "blady", bez konturów.
UsuńOj, szkoda by było takiej pięknej pamiątki, mam nadzieję, że uda się ją uratować. U mnie pierwszy dzień wiosny deszczowy.
OdpowiedzUsuńJakoś straciłam do niej serce, od razu jak się zorientowałam, że źle przycięłam kanwę powinnam była robić od nowa.
UsuńU nas też zimno, mokro i ponuro.
Trzymam kciuki! Będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńOdechciało mi się :(
UsuńPozdrawiam wiosennie, na przekór pogodzie
Tereniu, ja spróbowałabym wygotować jakiś ścineczek tej kanwy i zobaczyć jak wyjdzie .Może jest trwale ufarbowana i tym samym zlikwidujesz zagniecenia i slady ołówka.
OdpowiedzUsuńPowodzenia !
Włożyłam kawałek kanwy do wrzątku bez proszku, delikatnie się odbarwił. Jak nic nie pomoże to wygotuję, ale zniszczyłam sobie kiedyś tak kanwę ecru z DMC. Gdyby to była biała aida, nie miałabym żadnego problemu. Zweigart jest lepszy gatunkowo... Będę jeszcze moczyć.
UsuńDziękuję Elu za odwiedziny i pozdrawiam ciepło
Na pewno jeszcze coś wykombinujesz choć dla mnie już jest ok :)
OdpowiedzUsuńWykorzystałam wszystkie możliwe środki, łącznie z prawie gotowaniem. Ponieważ większość śladów zeszła od razu bez problemu, uważam, że w graficie znalazł się kawałeczek twardego ołówka lub innego śmiecia - tak na 3,4 małe krzyżyki na kanwie.
UsuńZagniecenie zostało, ale jakoś je zahaftuję.
Pozdrawiam ciepło Gosiu.
Mam nadzieję,że uda się uratować ten piękny haft.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo <3 Ślad na kielichu zakryje krzyż :) Tylko muszę do Pamiątki usiąść, bo jakoś nie miałam serca do niej :)
UsuńPozdrawiam wiosennie.
Dlatego ja właśnie odeszłam od ołówka i na kanwie rysuje tylko spieralnym flamastrem.
OdpowiedzUsuńZ mazakami też miałam problemy, najlepiej chyba nitkami przeszywać.
Usuń