Obie już dawno uznałyśmy, że przesyłka zaginęła. Ja nie mogłam sobie darować zaćmienia, bo wszystko wysyłam listami poleconymi. Nie wiem, dlaczego ten list był nadany tylko priorytetem.
Może dlatego, że wówczas wysyłałam około 30 kartek.... Nie wiem, to był jednorazowy "wybryk"
Co było w kopercie pokażę dzięki Violi, która pozwoliła mi skopiować jej zdjęcie.
W jaki sposób ten list się odnalazł, nikt nie wie. Jednym słowem cud.
Prawie 4 miesiące pełzał z Rudy Śląskiej do Bydgoszczy. Teraz Viola musi sobie wyobrazić, że to pisanka, a bombka. Ważne, że w jej ulubionych czerwieniach.
Przy okazji polecam Wam odwiedziny na blogu Violetty, która tworzy wspaniałe prace.
Ja dzisiaj wreszcie umyłam okna i powiesiłam świeżo wyprane firanki.
Mogę świętować, bo szykować dużo w tym roku nie muszę. Święta spędzam tylko z mężem.
Wracam do mojej "Kurki" według wzoru Olgi HDstitch.
Taka piękna gloksynia rozkwitła w mieszkaniu. Więc się dzielę :)
Uważajcie na siebie! Zdrowia i spokoju Wam życzę!
Ojej! Zawsze trzeba mieć nadzieję :) może i moje zaginione kartki kiedyś dotrą do właścicieli.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci takich niespodzianek :)
UsuńJa teraz nie wysyłam kartek, żeby nikogo niepotrzebnie narażać. Życzenia w telefonicznych rozmowach.
Tereniu za naszą pocztą nie nadążysz :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że przesyłka w końcu dotarła do adresatki.
Pozdrawiam serdecznie.
Tylko powiedz, z jakiego kąta wyjęli przesyłkę...
UsuńRadosnych mimo wszystko Świąt Elu Wam życzę, bo kartek nie wysyłałam.
o mamo, już mnie chyba nic z tą naszą pocztą nie zdziwi. Fajnie, że mimo wszystko dotarła :)
OdpowiedzUsuńDlatego uznałyśmy z Violą, że to cud :)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Faktycznie cud, ale lepiej późno niż wcale :)
OdpowiedzUsuńTrudno uwierzyć :) Pozdrawiam serdecznie.
Usuń